Miasto o zmroku wypełnia się:
Skargami żon, skomleniem psów.
Zgrzyty w arteriach odległych miejsc.
Po bruku mkną transporty snów.
Wieją stąd watahy tirów
Do takich miejsc, gdzie się żyje lżej.
Słowa są jak tłuste ryby --
Otwierają pyski, nie mówią nic.
Bloki rozgrzane czerwcowym dniem
Strzepują w mrok gorący kurz.
Z okna wyskoczył jej wątły cień,
Bezgłośny szept, gwałtowny puls.
Wszystko z wysokości moich okien
Ręce w powietrze, włosy na wietrze,
Piegi - w locie mrówki złote,
Niedobry bruk wdarł się do ust.
Nagły zryw
Cichy wrzask
Przestrzeń drży
Zmienia kształt
Dziwi mnie
Własny wstyd
Zbawić się
Zabrakło
Sił
10 years ago
10 years ago
10 years ago
10 years ago
11 years ago
11 years ago
11 years ago
12 years ago
12 years ago
12 years ago
13 years ago
13 years ago
13 years ago
13 years ago
13 years ago
13 years ago
13 years ago
13 years ago
13 years ago
13 years ago