Jacek potrafił...
Karki cherlawe, serca szklane,
Umysły - prawdę rzec - nietęgie,
Słowem: lepieni na kolanie,
Stawiani pod istnienia pręgierz
Łapiemy się na chwyty tanie
I, zanim ktoś po rozum sięgnie,
Do słów tracimy zaufanie
I wielka wściekłość się w nas lęgnie.
Karki jak dęby, serca - dzwony,
W umysłach prawda, jak łza, czysta:
Nie bacząc na rachunek słony
Grzmimy, jak jeden wielki wystrzał.
Szubrawcy drżą, padają trony,
Jutrzenka nam się jawi mglista;
Przed lustrem ćwiczy już ukłony
Ten, który bunt nasz wykorzysta.
Próchnieją dęby, serca milkną
Zwątpieniem - prawdy łza mętnieje
I już my - weterani tylko
Nie pojmujący co się dzieje.
Już nasze epopeje chwilką,
Najwyżej ktoś się z nich uśmieje,
A "dzisiaj" gorzką jest pastylką,
Co snów nam wymazuje rejestr.
Karków badyle i serc kiście,
Zwiędłych umysłów byt roślinny -
Zbieramy zawsze suche liście
Z sadzonych z takim trudem winnic.
Śmierci nie znamy osobiście -
Jak dotąd - umierali inni...
Jeśli to piekło jest, lub czyściec -
Niebu nic nie jesteśmy winni.
Jacek Kaczmarski
27.8.1997
11 years ago
11 years ago
11 years ago
11 years ago
11 years ago
11 years ago
12 years ago
12 years ago
13 years ago
13 years ago
13 years ago
13 years ago
15 years ago
15 years ago