Spójrz wreszcie dzisiaj prawdzie w oczy
Nie chcę źle dobranych słów
Wiesz, o wiele łatwiej jest się stoczyć
Trochę trudniej złapać grunt
Gdybyś była inna chociaż raz
I nie miała takich chłodnych rąk
Gdybyś z twarzy zmyła słodki fałsz
I przestała łasić się jak kot
To mógłbym kochać Cię
Może da się Ciebie zmienić choć na dzień
To mógłbym kochać Cię
A Ty grasz ciągle role dwie
Choć pora, jutro ktoś
A ja jak nieproszony gość
Dlaczego wciąż Cię zwą
Zakłamaną małą ćmą
Znów, znów jak zabawka nakręcana
Wciąż w tym samym kółku kręcisz się
I od tego do tamtego pana
Proszę, stoję, noce, dnie
Gdybyś była inna chociaż raz
I nie miała takich chłodnych rąk
Gdybyś z twarzy zmyła słodki fałsz
I przestała łasić się jak kot
To mógłbym kochać Cię
Gdyby Ciebie zmienić choć na dzień
To mógłbym kochać Cię
A Ty grasz ciągle role dwie
Choć pora, jutro ktoś
A ja jak nieproszony gość
Dlaczego wciąż Cię zwą
Zakłamaną małą ćmą
To mógłbym kochać Cię
Gdyby Ciebie zmienić choć na dzień
To mógłbym kochać Cię
A Ty grasz ciągle role dwie
Choć pora, jutro ktoś
A ja jak nieproszony gość
Nieważne, że Cię zwą
Zakłamaną małą ćmą
8 years ago
8 years ago
8 years ago
8 years ago
9 years ago
9 years ago
10 years ago
10 years ago
10 years ago
10 years ago
11 years ago
11 years ago
11 years ago
11 years ago
11 years ago
12 years ago
12 years ago
12 years ago